Ścieżka rekordu
Dokument o nazwie PRACZKI, OPAŁ NA ZIMĘ - obraz Marii Magiery
PRACZKI, OPAŁ NA ZIMĘ - obraz Marii Magiery
Dane podstawowe
PRACZKI, OPAŁ NA ZIMĘ - obraz Marii Magiery
Pełne informacje o dokumencie oraz wszystkie dołączone pliki znajdziesz poniżej.
Pliki załączone do rekordu
Aby otwórzyć plik graficzny w powiększeniu wciśnij przycisk Enter na klawiaturze lub lewy przycisk myszki po najechaniu kursorem na pole pliku graficznego.
Uruchom pobieranie pliku. Pobierz
Co przedstawia ten materiał?
o obrazie mówi Barbara Badowska, córka Marii Magiery:
"Kolejny obraz przedstawia dwie kobiety, to są siostry, one się nazywały Gużyńcówny, mieszkały w Roczynach poniżej dzisiejszego kościoła, to były jak ona mówiła stare panny, dlaczego zwróciłam uwagę że to były stare panny? Mówimy o czasach przed I wojną światową, czyli czasach kiedy kobieta niezamężna była lekceważona przez środowisko, one miały o tyle szczęścia że było ich dwie, mieszkały sobie razem poniżej dzisiejszego kościoła w Roczynach i często – dwa razy w tygodniu – oczywiście boso szły tak jak powiedziałam do lasu na podgóry i znowu to samo, musiały mieć pozwolenie od borowego, od gajowego żeby móc zbierać chrust. One zbierały chrust, to co leżało na ziemi, a potem jak już wszystko było wyzbierane to w ziemniakach u mojej mamy pod górami u Walusiaków miały przywiązaną taką piłeczkę na długiej tyczce i szły i obcinały gałązki te które były suche, jodła czasami świerk więc góra jest zielona, a wszystko biedne, ten chrust obcinały, nosiły na plecach taki kawał drogi, drzewo nie jest lekkie. Po co to nosiły? Po to że one były praczkami, chodziły do Lieblicha i to jest jeden z żydów andrychowskich i one tej rodzinie żydowskiej robiły pranie. Wiemy jakie przedtem było pranie, to była głównie bawełna, trzeba było pościel wygotować, więc one tym chrustem paliły w piecu, grzały wody i prały to pranie, straszna sprawa no i potem oczywiście żelazkiem na duszę znowu musiały prasować. To znaczy węgla coś tam kupiły, nie jestem pewna. Chrustem paliły żeby pranie wygotować, wyprasować i zanieść, za tę pranie zarobione, za parę groszy sobie kupić pół funta soli i pół funta cukru, bo więcej się nie kupowało, no i jakiś przyodziewek. No i tak jak mówię, znowu zwracam uwagę na tę biedę galicyjską, kobiety boso chodziły do lasu, nie stać je było na buty bo pamiętamy ze w tamtych czasach tak naprawdę to miało się tylko jedne buty na całe życie, jako dziecko to mial najpierw 3 numery za duże, potem dorastały mu stopy, potem ...
Pliki