Ścieżka rekordu
Dokument o nazwie „Magiczny świat, inny niż moje codzienne parterowe miasteczko”
„Magiczny świat, inny niż moje codzienne parterowe miasteczko”
Dane podstawowe
„Magiczny świat, inny niż moje codzienne parterowe miasteczko”
Pełne informacje o dokumencie znajdziesz poniżej.
Plik załączony do rekordu
Aby otwórzyć plik graficzny w powiększeniu wciśnij przycisk Enter na klawiaturze lub lewy przycisk myszki po najechaniu kursorem na pole pliku graficznego.
Uruchom pobieranie pliku. Pobierz
Co przedstawia ten materiał?
„Urodziłam się i dzieciństwo spędziłam w miasteczku pod Białymstokiem, w małym domu z dużym ogrodem. W Warszawie miałam trzy ciocie — siostry mojej mamy. Bardzo lubiłam je odwiedzać. Dwie z nich mieszkały na Ochocie w dużych kamienicach, a jedna w małym domu na Grochowie. Z wyjazdów do Warszawy najlepsze były wieczorne przejazdy między Ochotą a Grochowem. Tyle neonów i świateł po drodze, przejazd mostem nad Wisłą. Magiczny świat, inny niż moje codzienne parterowe miasteczko.
Na zdjęciu, które zrobił mój tata Józef Kropiewnicki, stoję w ogrodzie przed domem. To zdjęcie budzi we mnie miłe wspomnienia. O historii domu słyszałam co nieco od mojej mamy. Był zbudowany przed wojną przez mojego wujka Stefana Grabowskiego, bardzo zdolnego cieślę i murarza, z pomocą jego braci. Dom powstał oszczędnościowo, z jednospadowym dachem i ślepą ścianą przyklejoną do sąsiada. Był niewielki i skromny, miał dwa pokoje, ale wspaniałe okna. Dorośli mówili, że to okna weneckie. Może wtedy uważano je za eleganckie? Meble w środku były wyjątkowo piękne: rzemieślnicze art deco, komoda, toaletka, fotele, krzesła i stół z pięknym fornirem. Wszystko produkcji wujka! Na działce zostawiono miejsce na duży lepszy dom w bogatszej przyszłości.
Wujek zginął w Powstaniu. Nikt nie wie, jak przedostał się na lewy brzeg. Jego powstańczy grób znajdował się na Placu Grzybowskim. Ciocia została z dwójką dorastających dzieci. Po wojnie w tym domu przez kilka lat mieszkały z nią trzy siostry — także moja mama. Pomagały jej i się wzajemnie wspierały. To było jedyne miejsce w rodzinie, które po wojnie miało dach i ściany, więc wszystko, co ważne w naszej rodzinie, działo się właśnie tam — skromne przyjęcia weselne moich rodziców oraz siostry mamy. Oba śluby były w kościele na Placu Szembeka.
Dom i działka mają od lat innego właściciela. Byłam tam raz z moją mamą w podróży sentymentalnej chyba w 2016 roku. Bardzo miły pan zaprosił nas do ogrodu i obdarował jabłkami ze starych jabłoni. Grochów to moje miejsce m...
Pliki