Trudno uwierzyć, że pierwsze w Polsce stałe kino wiejskie zaczęło działać dopiero w 1950 roku. Biorąc pod uwagę ogromną popularność sztuki filmowej już na początku XX wieku, globalną fascynację gwiazdami kina niemego – takimi jak Charlie Chaplin czy Pola Negri (czyli urodzona w Lipnie Apolonia Chałupiec) – dynamiczny rozwój technologii kinowej i bujnie kwitnący rodzimy przemysł filmowy, wydaje się, że to naprawdę późno. Wydarzenie było tak znamienne, że na uroczystym otwarciu obecny był ówczesny minister kultury – doczytałam w jednym z materiałów zamieszczonych na portalu Zbiory Społeczne przez Gminną Bibliotekę Publiczną w Bojadłach z Filią w Klenicy.
Pierwsze kino w Polsce było drugie na świecie
Kinem Polacy z zapałem interesowali się w zasadzie od samych początków tej dziedziny sztuki. Ba, byli wręcz jej pionierami! Za narodziny kinematografii polskiej uznaje się rok 1894, kiedy to Kazimierz Prószyński stworzył pleograf. Wynalazek autorski i wszechstronny, służył zarazem do rejestracji materiałów filmowych oraz ich projekcji. Niestety nie przyjął się powszechnie i ostatecznie wyparł go kinematograf wynaleziony niecały rok później przez braci Lumière (w literaturze zachowała się relacja, jakoby na widok pleografu Louis Lumière miał zakrzyknąć: „Panowie, ten człowiek jest pierwszy w kinematografii, ja jestem drugi”[1].
Właśnie to urządzenie sprowadzili w 1899 roku do Łodzi bracia Władysław i Antoni Krzemińscy, by otworzyć pierwsze kino na terenach obecnie należących do Polski. Nazywało się Gabinet Iluzji i ulokowane zostało przy ul. Piotrkowskiej 120. Zaraz po obiekcie braci Lumière we Francji było tak na dobrą sprawę drugim kinem na świecie. Co ciekawe, pod tym samym adresem, po 117 latach przerwy w działalności placówki, kino analogowe reaktywowano w 2016 roku w ramach działalności hotelu Kino Cinema Residence[2].
„Pleograf” czyli pierwsza polska wytwórnia i narodziny przedwojennego kina fabularnego
Kazimierz Prószyński na samych technikaliach nie poprzestał, choć swój wynalazek systematycznie modernizował. Poszedł o krok dalej i w 1901 roku założył wytwórnię filmową – Towarzystwo Udziałowe „Pleograf”. Zaczynał od tworzenia filmów dokumentalnych, rejestrował bowiem scenki z codziennego życia m.in. mieszkańców Warszawy. „Pleografowi” zawdzięczamy także pierwsze polskie filmy fabularne.
To w produkcjach tej wytwórni w 1902 roku na ekranie kinowym debiutował przykładowo Kazimierz Junosza-Stępowski. Był to znamienity aktor teatralny, który rozkochał w sobie miliony przedwojennych widzów choćby główną rolą w wielkim przeboju tamtych czasów, czyli melodramacie „Znachor” z 1937 roku. Scenariusz powstał na podstawie niemniej bestsellerowej powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, którą zekranizowano błyskawicznie po wydaniu książki. Sam film był takim hitem, że jeszcze przed 1939 rokiem powstały kolejne dwie części produkcji, co dobrze pokazuje, jak prężnie działał w przedwojennej Polsce przemysł filmowy.
Produkowano u nas ponad 20 filmów rocznie – dla porównania po wojnie w Polsce udało się nakręcić tyle filmów… do połowy lat 70.! „Dwudziestodwumilionowa Polska była dla Hollywood ósmym pod względem wielkości rynkiem zbytu” – czytamy w tekście Justyny Golińskiej „Hollywood w Warszawie”[3]. To było możliwe, bo stosunkowo szybko po odzyskaniu niepodległości zaczęły w naszym kraju działać oddziały największych amerykańskich wytwórni. Głównie promowały swoje produkcje, ale wspierały finansowo także polskie projekty. Na tym układzie korzystali wszyscy, a polscy widzowie namiętnie śledzili kolejne premiery i doniesienia z życia hollywoodzkich gwiazd.
Reklama dźwignią handlu
Kino stanowiło naprawdę popularną rozrywkę – do tego stopnia, że w latach 30. Wedel do każdej tabliczki czekolady „Kinowa” dołączał miniaturowe zdjęcie jednej z ówczesnych gwiazd ekranu. Zdjęcia składały się na całą kolekcję i można było w niej znaleźć najróżniejszych aktorów i aktorki. Przykładowo, w zbiorach Miejskiej Biblioteki Publicznej i Hrubieszowskiego Centrum Dziedzictwa im. Krystyny i Stefana Du Chateau znajduje się fotos z podobizną aktora Richarda Arlena.
II wojna światowa oczywiście skutecznie wstrzymała wszelkie prace na filmowym gruncie – w dużym skrócie nie tylko dlatego, że niemieccy i sowieccy okupanci rozkradli lub zniszczyli wszelki sprzęt i infrastrukturę, zaś wielu filmowców, aktorów i aktorek albo zginęło, albo poszło na front, trafiło do więzienia czy zwyczajnie emigrowało. Dość powiedzieć, że na terenach okupowanych przez III Rzeszę zakazano polskim filmowcom samodzielnej działalności kulturalnej, a kina trafiły pod ścisły nadzór nazistowskiej administracji. W dopuszczalnym repertuarze znajdowały się głównie propagandowe kroniki wojenne „Deutsche Wochenschau”, ale wyświetlano także sporo przedwojennych filmów polskich (w tym m.in. „Testament profesora Wilczura” zamykający trylogię na podstawie twórczości Dołęgi-Mostowicza; film nigdy nie doczekał się oficjalnej polskiej premiery przed wrześniem 1939 roku, po wojnie zaginął, a jego treść jest znana tylko ze streszczeń[4]. W repertuarach pojawiał się także mały zbiór produkcji, które ukończono już w trakcie okupacji. Przypadki współpracy, a bardziej kolaboracji, z niemieckimi filmowcami należały do rzadkości.
Co groziło za filmową kolaborację z nazistami?
Jednym z nielicznych przykładów takiej kolaboracji polskich filmowców jest hitlerowski obraz propagandowy „Heimkehr” („Powrót do ojczyzny”) z 1941 roku. Reżyserował go Gustav Učický (posługujący się nazwiskiem matki syn malarza Gustava Klimta), a sama fabuła w oczywiście zafałszowany sposób przedstawiała sytuację niemieckiej mniejszości narodowej w Polsce w 1939 roku (Polacy jako brutale gnębiący ludność niemiecką, którą uratować może tylko wojsko Hitlera etc.). W tej superprodukcji nazistowskiego ministerstwa propagandy palce maczał sam Heinrich Himmler, który osobiście zatwierdzał pierwsze projekty. Co więcej, zdjęcia plenerowe kręcono na terenach należących do Polski, w tym m.in. w Chorzelach i Szczytnie. Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna w Chorzelach ma w swoich zbiorach jedno malutkie (6 × 7 cm) zdjęcie z makietami i dekoracjami, które zamontowano na domu rodziny Połomskich. W tle podwórka widać wysoką wieżę, poza planszą imitującą klasycystyczno-modernistyczną fasadę z kolumnadą na froncie domu, dostawiono także pawilon z kolumnami wzdłuż ścian.
Polaków (żołnierzy i policjantów) grali w tej produkcji głównie szeregowcy z SS i Gestapo, ale kolaborujący z nazistami dyrektor warszawskich teatrów Igo Sym zorganizował także małą polską obsadę. Choć obiecywał aktorom ogromne gaże, udziału w filmie odmówiło wielu, w tym m.in. właśnie Kazimierz Junosza-Stępowski. Namowom Syma uległo jednak kilka osób, które spotkały później poważne konsekwencje. Dyrektor został przez przedstawicieli polskiego podziemia skazany i zastrzelony, a aktorzy skazani np. na kary infamii. Po wojnie w 1948 roku doszło też do rozprawy polskich aktorów i aktorek, którzy w filmie zagrali. Kary były całkiem surowe – jedna osoba została zaocznie skazana na dożywocie, a pozostali w zależności od skali udziału w produkcji dostali kary pozbawienia wolności od 3 do 12 lat.
W czasie wojny filmowcy zajmowali się jednak głównie dokumentowaniem tego, co się działo, oraz kręceniem kronik filmowych. Przykładowo reżyser Aleksander Ford w ramach działalności Czołówki Filmowej Wojska Polskiego zrealizował w 1943 roku „Przysięgamy ziemi polskiej” – o tym, jak formowała się I Dywizja Wojska Polskiego. Po zakończeniu wojny jako pierwsza zaczęła działać Polska Kronika Filmowa oraz produkcja propagandowych filmów dokumentalnych. Dopiero w 1947 roku Leonard Buczkowski mógł z pozwoleniem władz nakręcić pierwszy powojenny film fabularny – „Zakazane piosenki”. Ten sam reżyser zrealizował rok później pierwszą polską powojenną komedię pt. „Skarb”. Dopiero dwa lata później w Polsce zacznie działać pierwsze stałe kino wiejskie.
Pierwsze stałe kino wiejskie w Polsce
Kino oficjalnie otworzono dokładnie 2 kwietnia 1950 roku w gminie Bojdała niedaleko Zielonej Góry. Placówkę o znamiennej nazwie „Start” otwierał osobiście ówczesny minister kultury i sztuki Stefan Dybowski, zaś jej kierownikiem był Jan Tyrakowski – dowiadujemy się tego z tekstu prasowego Eugeniusza Kurzawy pt. „To pierwsze kino w Polsce”, który na portalu Zbiory Społeczne udostępnia Biblioteka w Bojdałach. Ręczny dopisek na dole skanu strony z artykułem – został opublikowany na łamach „Gazety Lubuskiej” 8 kwietnia 2010 roku. Potrzebne do prowadzenia zakładu informacje mógł kierownik zawsze sprawdzić w wydanej w 1952 roku broszurce pt. „Obsługa kina wiejskiego”, którą napisał Kazimierz Niziński[5][6].
Mieszkańcy licznie zjechali się udekorowanymi wozami z odległych wiosek. Jako pierwszy film wyświetlono „Czarci żleb”. Przewidziano do tego atrakcję dla dzieci i seans produkcji „Timur i jego drużyna”. Wojciech Puchalski w rozmowie z „Gazetą Lubuską” podkreśla, że kino cieszyło się niezwykłą popularnością i samo wywieszenie plakatu „powodowało poruszenie”. Zwyczajowym obrazkiem miała być gromadka dzieci otaczająca kierownika kina; młodzież była niezwykle zainteresowana tym, co będzie wyświetlane.
Pierwszy kierownik pierwszego stałego kina wiejskiego w powojennej Polsce urodził się w 1909 roku i przed wojną należał do Korpusu Ochrony Pogranicza. Dzięki przytoczonej w artykule Kurzawy relacji Jerzego Chłodnickiego z „Dziennika Ludowego” dowiadujemy się, że Tyrakowski wcześniej był instruktorem służby rolnej, a jesienią 1949 roku został wysłany do Poznania na kurs na kinooperatora. Tyrakowski swoje stanowisko piastował przez 25 lat, a w 1975 roku zastąpił go Ryszard Marciniak. On z kolei w rozmowie z Kurzawą wspominał, że doskonale pamięta, przykładowo, państwa Szwajkowskich, którzy po zakończeniu pracy w polu zjawiali się w kinie całą rodziną, żeby oglądać filmy. „Nieraz grałem tylko dla nich” – podkreśla. Dodajmy, że kino Start działało dokładnie do 30 lipca 1989 roku – ostatni wyświetlony tam film to „Wielka draka w chińskiej dzielnicy”.
Jak prowadzono kina w PRL-u?
Z kolei Towarzystwo Przyjaciół Bronowic (dodajmy, że ta miejscowość pod Krakowem jest znana choćby dzięki „Weselu” Wyspiańskiego) udostępniło na portalu Zbiory Społeczne skany niezwykle interesującego dokumentu: „Zezwolenia na samodzielne obsługiwanie wąskotaśmowych aparatów do wyświetlania filmów”. To konkretne zostało wydane Władysławowi Susułowi i datowane jest na 22 listopada 1958 roku.
Zezwolenie zostało wydane w formie książeczki i przypomina legitymację lub dowód osobisty. Mamy tu zapieczętowane zdjęcie posiadacza, podpis właściciela, datę wystawienia dokumentu, podstawę prawną wydania zaświadczenia (odpowiednią ustawę rozpisano dopiero w 1956 roku) i kolejne urzędowe pieczątki, w tym od przewodniczącego Komisji Egzaminacyjnej Kinooperatorów. To z kolei oznacza, że nim pan Susuł dostał pozwolenie na samodzielną obsługę aparatów filmowych, musiał najpierw zdać egzamin. Z dokumentu dowiadujemy się, że jednostką odpowiedzialną za wydawanie zezwolenia był Naczelny Zarząd Kinematografii przynależny do Ministerstwa Kultury i Sztuki. Doczytać też można, że pan Susuł urodził się 21 czerwca 1929 roku w Krakowie.
Kino ruchome
A jak wcześniej mieszkańcy wsi mogli oglądać filmy? Poza wycieczkami do miasta istniała też inna opcja – kino ruchome. Na temat działalności tychże powstawały wręcz odcinki kroniki filmowej i etiudy. Taki materiał z 1953 roku można znaleźć w sieciowych zasobach Szkoły Filmowej w Łodzi[7].
„Film opowiada o trudach i radościach pracy w kinie obwoźnym – narrator «towarzyszy» w wędrówce jednego z takich wozów, opowiadając o misji kiniarzy, którzy przywożą do wsi wiedzę i rozrywkę pod postacią filmów oraz o wielkim wydarzeniu, jakim są takie seanse dla lokalnej społeczności. Kina ruchome cieszą powodzeniem i sympatią, ale zaczynają być wypierane przez kina stacjonarne” – czytamy w opisie propagandowego materiału. Kiedy kino ruchome się zjawiało, informacje o repertuarze można było znaleźć na plakacie – jeden z takich druków znajduje się w zbiorach Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicznej w Białej Rawskiej.
Co takiego uwzględniały takie ogłoszenia? Wydawał je wojewódzki zarząd kin (w tym przypadku w Łodzi) i podawał w nim numer kina ruchomego, datę, godzinę i miejsce projekcji. Papier został niestety zalany, ale widzimy, że pokaz odbył się 16 lutego 1961 roku we czwartek (ktoś omyłkowo wpisał środę, co zostało przekreślone) w miejscowości Dańków. Do tego uwzględniono informację o sali, w której odbędzie się seans (tutaj to ochotnicza straż pożarna). Na tym konkretnym obwieszczeniu mowa o filmach produkcji polskiej i jugosłowiańskiej: „Kalosze szczęścia” i „Krwawa droga”. Poza tym prezentowano Polską Kronikę Filmową w opcji „nad program”, a same bilety kosztowały cztery złote. Wydrukowano także ostrzeżenie „Uwaga: Dzieci do lat 6 na widownię wpuszczane nie będą”. Na samym dole strony znajduje się także informacja o nakładzie wydrukowanych plakatów, który w tym przypadku wyniósł 15 tysięcy sztuk.
Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna w Pyzdrach udostępniła z kolei plakat z obwieszczeniem o repertuarze kina nr 10. Tutaj okazuje się, że 17 czerwca 1976 roku w Pyzdrach wyświetlano film produkcji węgierskiej pod tytułem „Znakomity piątek”. Co więcej, był to film kolorowy, a oglądać go mogły osoby, które ukończyły 15. rok życia. Poza tym nadprogramowo wyświetlono Polską Kronikę Filmową nr 30/76. Seans zaczynał się o godzinie 20.00, a bilet kosztował 10 zł.
To zaledwie ułamek tego, co można znaleźć w Zbiorach Społecznych. Więcej o filmie, telewizji czy zwykłym codziennym życiu można się dowiedzieć z tysięcy materiałów, które tylko czekają, aż ktoś odkryje ich historię.
Justyna Bryczkowska